Cześć !
Pogadamy dzisiaj na temat dwóch baz pod cienie.
Sprawa jest prosta i logiczna opowiem Wam trochę o nich, powiem co w nich lubię itp.
Stosuję zasadę maksimum przekazu minimum słów, bo jestem straszną gadułą i nie chce za bardzo bredzić :)
Przygotowuje również dla was TAG: o mnie, który ukaże się tutaj w najbliższym czasie, no to do dzieła !
Porównam dwie bazy: duraline z inglota oraz virtual eyeshadow base. Zacznę może od tej pierwszej.


Szczerze? Nigdy nie myślałam, że coś takiego może zmienić mój pogląd na temat baz pod cienie. Pierworodnym zastosowaniem duraline było nakładanie cieni na mokro, oraz tworzenie z również ich pomocą kolorowych kresek.
Zaś baza pod cienie była moją pierwszą jakakolwiek bazą, i dla mnie ona była całkowicie znośna.
Co do konsystencji, inglot ma tłustowatą formę która fajnie i szybko wysycha. Dziewczyny które mają suchą skóre, mogą go spokojnie stosować jako baze pod cały makijaż, gdyż fajnie lekko natłuszcza. Za to vitrual jest straszny, naprawdę konsystencja też bazy jest masakryczna. Fakt, można się do niej przyzwyczaić, ale dobre nałożenie jej to nie lada wyzwanie. Moim sposobem na nakładanie jej jest nakierowanie na nią ciepłego powietrza z suszarki (posuszyć ją po prostu) , na kilka sekund. Wtedy jest ok i można ją nałożyć.
Co do podbicia kolorów, jak widać inglot znów wygrał. Bez bazy nawet świetny cień z inglota wygląda słabiutko, z virtualem jest lepiej chociaż nie doskonale, za to z duraline świetnie. Ten produkt świetnie podbija kolor, chociaż baza od virtuala daje radę. Chce zaznaczyć, że tu cień był kładziony na suchy duraline, gdyby położyć go na mokry produkt od inglota efekt byłby jeszcze lepszy. Obie podobnie przedłużają trwałość cieni. Inglot jest w tej kwestii również lepszy.
Co do opakowań tych produktów, opakowanie bazy od virtuala jest bardzo przyzwoite. Coś w stylu zwykłego słoiczka, klasyczne i bardzo trwałe. Więc bez problemu można upuścić i nic się nie stanie. Ja niestety jestem niezdarą i często coś leci z rąk i kilkukrotnie ją upuściłam i nic. Niestety tutaj inglot zbiera ode mnie nie pochlebną opinie. Opakowanie jest szklane i niestety tłucze się nie miłosiernie. Więc jestem na nie tutaj.
Cena i dostępność? Cena Duraline to 20zł w salonach, stoiskach Inglota więc bez problemu w większych miastach je znajdziecie. Virtual jest dostępny w mniejszych tzw. osiedlowych drogeriach, ale również bez problemu znajdziecie ją na allegro i cena waha się od 10 do 13 zł.
Podsumowując, Duraline jest dla mnie zdecydowanie numerem jeden, za to bazy pod cienie od virtuala nie lubie za konsystencje. A duraline się tłucze, ale lepiej się nakłada.
Mój pojedynek wygrywa zdecydowanie Duraline Inglota.
Co Wy byście wybrali?
Śpijcie Dobrze i Miłej Niedzieli!
PS. ogarniam bloga! ;)